poniedziałek, 30 grudnia 2019

Moje rękodzielnicze podsumowanie 2019

Zbliża się koniec roku, a wraz z nim czas podsumowań. Początkowo myślałam, żeby przejrzeć każdą rzecz, która wyszła spod moich rąk, ale ten drobiazgowy spis nawet mnie by nie cieszył. Dlatego do podsumowania mojego rękodzielniczego roku przyjęłam trzy kategorie, które miały dla mnie największe znaczenie: yarnbombing, ekologia i inicjatywy charytatywne. A więc za mną, czytelniku :)






Ławeczkowy yarnbombing, czyli rzecz o zbieraniu się na odwagę, pracy zespołowej i mierzeniu się z nieprzychylnymi opiniami

Odziane w kwadraty ławeczki uznaję za moje największe rękodzielnicze dokonanie tego roku. I ważną lekcję życiową. O szczegółach powstawania pierwszej pisałam tutaj, o wspólnych staraniach o odzianie kolejnych dwóch tutaj.



Ławeczki przypomniały mi, że nigdy nie mogę być pewna, czym zaskoczy mnie życie. Planowałam ubrać jedną ławkę, a wspólnie z grupą ubrałam jeszcze dwie. Myślałam, że cała sprawa przejdzie bez echa, naczytałam  się o projekcie w mediach tradycyjnych i społecznych. A najbardziej trwałym skutkiem okazały się Spotkania z szydełkiem - nie planowałam organizacji takowych, nawet hipotetycznie nie myślałam, że fajnie by było. A tymczasem spotykamy się co miesiąc, poznałam ciekawe osoby, a same warsztaty dają mi mnóstwo radości i satysfakcji (spotkania są bezpłatne i otwarte, będzie nam niezmiernie miło, jeśli do nas dołączycie! Szczegóły możecie znaleźć na moim fanpage'u).



W tej pracy dużo trudniejsze niż techniczna strona przygotowania wdzianek okazało się przyjęcie krytyki. Negatywne opinie wdzierały mi się głęboko do głowy i zostawały ze mną dłużej niż chciałam przyznać. Miałam ochotę odpowiadać na nieprzychylne komentarze, tłumaczyć, że przynajmniej część założeń przyjętych przez ich autorów nie jest prawdziwa. Ale nie zrobiłam tego - po dłuższym zastanowieniu doszłam do wniosku, że nie miałoby to sensu. W tym przypadku nie zmienię czyjegoś zdania nawet najbardziej rzeczowymi argumentami. Tak już jest, że to, co jednym się podoba, u innych nie znajduje uznania. Ale wyciągnęłam z tego kilka cennych wniosków - przede wszystkim, że mam wokół siebie ciepłych, wspierających, wyrozumiałych ludzi. Nie spodobam się wszystkim, a część osób okaże mi to mało wybrednym tonem, szczególnie jeśli nie musi mi tego mówić osobiście. Wreszcie - że nie powinnam się tym przejmować, tylko robić swoje.

Zdradzę Wam, że ławeczki wiosną wrócą na Pragę. Razem z kilkoma innymi obszydełkowanymi obiektami małej architektury.

Ekologia - nie mogą pozostać obojętna, ale to wszystko za mało

Ograniczanie konsumpcji i oszczędzanie surowców i energii zawsze były mi bliskie, ale w tym roku zdecydowałam się włączyć w to moje rękodzielnicze siły.

Uszyłam więc kilkadziesiąt woreczków na zakupy owoców, warzyw czy bakalii. Części używam sama (zakumplowałam się trochę dzięki temu z panem z warzywniaka, którego bardzo cieszą moje torebeczki), sporo rozdałam rodzinie i znajomym. Przeprowadziłam też jedną indywidualną lekcję szycia woreczków. Zamierzam doszywać kolejne partie, oczywiście wykorzystując resztki materiałów oraz znoszone ubrania.



Ze starego prześcieradła frotte uszyłam z kolei wielorazowe waciki do zmywania makijażu i lakieru do paznokci. Staram się też wybierać kosmetyki w kostkach lub szklanych opakowaniach.

Przygotowałam wzory szydełkowych toreb na zakupy, możecie je znaleźć tu. Siatki zostały motywem przewodnim jednego ze spotkań z szydełkiem.



Zdecydowaliśmy się też na nowo tapicerować krzesło, którego obicie doszczętnie zniszczył kot. Zakup nowego siedziska nie byłby nadmiernie kosztowny, raczej szło o jak najdłuższe używanie tego, co już mamy. Podobną zasadę staram się wdrażać także w inne moje konsumenckie wybory.



Czy uważam, że to wystarczy, aby uratować naszą planetę? Absolutnie nie, ale czuję, że tych drobnych gestów wymaga ode mnie przyzwoitość wobec innych istot oraz przyszłych pokoleń.  Potrzebne są dużo odważniejsze decyzje o większym zasięgu, jak na przykład te, jakie normy ma spełniać nasza energetyka i przemysł. Między innymi dlatego oddaję głos w każdych wyborach.


Charytatywnie - tak naprawdę dobre uczynki robimy dla siebie...

... ale z pożytkiem dla innych! Moje dokonania w tej dziedzinie nie są oszałamiające, ale i tak lubię o nich mówić. Nie żeby się chwalić (choć oczywiście poprawiają mi nastrój), ale żeby budować świadomość potrzeb organizacji dobroczynnych i wsparcia, które możemy okazać bliźnim w różnych momentach ich i naszego życia.

Nie sprzedaję moich wyrobów, ale staram się wspierać nimi ważne cele. Od kilku lat wystawiam drobiazgi na internetowej aukcji WOŚP - w 2019 r. były to dwa pióropusze i dwie korony. Zestaw pióropusza i korony wsparł następnie zbiórkę środków dla Schroniska w Józefowie.



Na 2020 r. na aukcję WOŚP przygotowałyśmy razem z uczestniczkami spotkań z szydełkiem zestaw owoców - będą wystawione tuż po nowym roku. Zajęło nam to dwa miesiące, ale dało też mnóstwo satysfakcji. Wisienką na torcie będzie przebieg licytacji :)



Przekazałam też szydełkowego kotka - grzechotkę na aukcję dla pogrążonego w śpiączce Michała.


I przygotowałam kartki z życzeniami świątecznymi dla jednej z niegowskich rodzinek, co w przedświątecznym harmidrze było czystą przyjemnością :)



Do zobaczenia w 2020 roku!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Yarnbombing na słupkach. W Warszawie, na Pradze

 Za każdym projektem stoi tyle wątków i opowieści, że nie wiem, od czego zacząć... To może od niezaprzeczalnego - udało nam się zaaranżować ...