Kiedy koleżanka w styczniu mówiła mi o jakimś koronawirusie w Chinach, w ogóle nie zaprzątałam sobie tym głowy. A kiedy w połowie marca powstała warszawska grupa szyjąca maseczki do medyków, nie rozważałam dołączenia do niej - wydawało mi się, że takich nieatestowanych maseczek nikt nie będzie chciał przyjąć i nosić. Co tu dużo gadać, bardzo długo bagatelizowałam sytuację.
Ale kiedy świat powolutku wraca na dawne tory (chociaż ciężko przewidzieć, jak długo zostanie z nami obowiązek zakrywania ust i nosa), czas skreślić kilka słów o tym, co mnie skłoniło do zmiany postawy. I o czym myślałam szyjąc maseczki.
Subskrybuj:
Posty (Atom)
Yarnbombing na słupkach. W Warszawie, na Pradze
Za każdym projektem stoi tyle wątków i opowieści, że nie wiem, od czego zacząć... To może od niezaprzeczalnego - udało nam się zaaranżować ...
-
W październiku 2018 roku moja Przyjaciółka (tak, ta którą widzicie w trakcie pocałunku), wychodziła za mąż. Jak myślicie, jakie kwi...
-
Pierwszy dzień jesieni za nami, czyli pierwsza garść żołędzi już gotowa. W ich dzierganiu jest coś uzależniającego - są bajecznie proste, w ...
-
Za każdym projektem stoi tyle wątków i opowieści, że nie wiem, od czego zacząć... To może od niezaprzeczalnego - udało nam się zaaranżować ...